„TeLEPhone” – refleksje po spektaklu w LCK w Lipsku
Coraz bardziej uzależniamy się od telefonów. Wszyscy. Wiemy o tym, mówimy i… I żadnych wniosków z tego nie wyciągamy. A uzależnienie w tym czasie nie czeka, ale każe naszym palcom coraz częściej i mocniej dotykać ekranu telefonu! Lepimy się do telefonu jak muchy. Dzieci, młodzież i dorośli. Spektakl „TeLEPhone” jest takim moim artystycznym krzykiem, byśmy osłabili trochę ten lep, zanim będzie za późno. Tym trudniej w tej kwestii podjąć jakąś decyzję, bowiem każdy z nas znajdzie mnóstwo racjonalnych powodów, by uzasadnić trzymanie telefonu w dłoni. W moim spektaklu chciałem zderzyć lśniącą „komórkę” ze starą piłką, w której ujrzałem symbol odbudowujących się, prawdziwych, międzyludzkich relacji. I tylko drugi człowiek, który kocha i czeka, może pomóc nam w końcu wyjść z uświadomionego (bądź nie) uzależnienia.
Zanim poznałem w Lipskim Centrum Kultury grupę młodzieży, z którą miałem odbyć tygodniowe warsztaty teatralne zakończonie spektaklem, ujrzałem na widowni (tuż po przyjeździe z Lublina) nastolatków, przyszłych uczestników warsztatów, którzy w oczekiwaniu na ostatnią moją aktorkę z przejęciem klikali w swoje telefony dotykowe! Pomyślałem, tak…to jest czas i miejsce, by zacząć realizację mojego nowego spektaklu o uzależnieniach. Sam przecież też zbyt często ostatnio trzymam telefon w dłoni. By przekazać jakąś prawdę na scenie trzeba wcześniej tej prawdy w życiu (nawet najboleśniejszej) dotknąć. Ja i moi przyszli aktorzy bardzo dotkliwie właśnie doświadczaliśmy uzależnienia od telefonu (i nieważny jest w tym momencie jego poziom). Już po 5 minutach warsztatów z naszych telefonów utworzyliśmy ośmioschodkową (pikającą wciąż) piramidę! I taka piramida towarzyszyła nam w pracy już przez całe 36 godzin warsztatów.Ta spontanicznie zbudowana wieża, nie tylko nie runęła, ale niezwykle zbliżyła wszystkich uczestników warsztatów. Nagle czasu jakby przybyło! I na doskonalenie technik aktorskich i na zacieśnianie więzów, nieznanych sobie wcześniej w większości osób. Nagle też, od drugiego dnia warsztatów, niepodzielne do wczoraj drożdżówki okazały się być upieczone już z miekkiego, dającego dzielić się ciasta. Ten wielki „głód teatru” zaowocował niezwykle profesjonalnym w wykonaniu młodzieży spektaklem finalnym. Jak napisała mi po premierze mama jednego z moich aktorów:
„Bartosz bardzo zadowolony, to jego pierwsze zderzenie ze sztuką w takim wykonaniu. Dotychczas to tylko szkolne przedstawienia, a tu dostarczył takich emocji, jestem z niego bardzo dumna. Widowisko mega emocjonujące, z bardzo czytelnym przekazem. Moja czteroletnia córcia oglądała z takim przejęciem, że rozpłakała się …jak nam później opowiadała…”to było smutne, jak ten chłopak został zamknięty w tych ścianach”… byliśmy pod wrażeniem, że dla tak małego człowieka spektakl był tak wielkim przeżyciem. Emocje towarzyszyły do samego końca . Muzyka, światło, obraz – przeniosły mnie w inny wymiar. Jestem pełna podziwu dla młodzieży, która z takim zaangażowaniem w to weszła. Wszystko razem dało tak czytelny przekaz problemu dzisiejszego społeczeństwa. BRAWO!”
Na popremierowej kolacji z młodzieżą czekała na mnie jeszcze jedna, niezwykła niespodzianka. Namalowany na płótnie (przez jednego z uczestników – Patryka) obraz z moją podobizną i artystyczną wizją spektaklu! I kubek z wygrawerowanymi, moimi powiedzonkami, które zbliżyły nas do siebie w czasie tych tygodniowych warsztatów.
Wspólna praca zakończyła się nie tylko artystycznym sukcesem. Cząstkę uzależnienia od telefonu zastąpiliśmy inną cząstką – uzależnienia od siebie. Przytoczę tu kilka zdań, które wymienili między sobą moi aktorzy tuż po premierze (w ramach zamkniętej, przygotowującej spektakl, wirtualnej grupy TeLEPhone):
„No i tak właśnie, moi przyjaciele… dochodzę do konkluzji, iż dobiegliśmy do końca tak pięknego okresu w naszym życiu.”// „Jeszcze nie dobiegliśmy, to był początek…mamy wystawić to jeszcze kiedyś!”// „Ale nie będzie warsztatów…tzn w tym miesiącu nie będzie…bo Pana Jarka namówimy na kolejne w tym roku.”//„W tym momencie tańczę „Marionetki” dla mojej młodszej siostry (ta muzyka nigdy nie wyjdzie mi z głowy!)…gdy ją zapytałem, co wywnioskowała z przedstawienia? …powiedziała, że zabierze rodzicom telefon!”
Jarosław Figura
fot. Emilia Woźniak
Widzowie – po obejrzeniu spektaklu „TeLEPhone”:
„Jestem pod ogromnym wrażeniem spektaklu TeLEPhone w reżyserii Jarosława Figury. Emocje towarzyszyły do samego końca. Muzyka… światło… obraz….. – przeniosły mnie w inny wymiar. Jestem pełna podziwu dla młodzieży, która z takim zaangażowaniem w to weszła. Wszystko razem dało tak czytelny przekaz problemu dzisiejszego społeczeństwa. BRAWO!
Moja czteroletnia córcia oglądała z takim przejęciem, że rozpłakała się. Jak nam później opowiadała – „to było takie smutne, jak ten chłopak został zamknięty w tych ścianach”. Byliśmy pod wrażeniem, że dla tak małego człowieka było to takie wielkie przeżycie. Bartosz też bardzo zadowolony. To jego pierwsze zderzenie ze sztuką w takim wykonaniu. Dotychczas to tylko szkolne przedstawienia, a tu dostarczył takich emocji. Jestem z niego bardzo dumna. Widowisko mega emocjonujące! Jeszcze raz gratuluję.” (A.N.)
„1.Tytuł „TeLEPhone” – w sedno!
2. Temat RÓWNIE POTRZEBNY, co trudny, bo wchodzimy w czasy, w których łatwo znaleźć logiczne argumenty wyjaśniające potrzebę, czy wręcz przymus „bliskości” telefonu. Dotyczy to przecież nie tylko młodych. Obawiam się, że moja córka, z którą trochę walczymy /chociaż to złe słowo/ jeśli chodzi o ilość czasu z telefonem – będzie mocno na NIE w odbiorze spektaklu właśnie ze względu na temat.
3. W samej „historii” pomimo dramatyzmu czegoś chyba mi zabrakło… A może przeciwnie – ponieważ takie losy uzależnionych są mi znane, historia nie była zaskakująca. Ale nie o fabułę tu przede wszystkim chodzi, lecz emocje… Cudem /nawiązując do wiary/ jest happy end przedstawienia. Trochę wyśniony, a trochę oparty na skojarzeniach naszego pokolenia – bo piłka jest dla mnie „zabawką” kosmicznie nieskończoną.
4. Twoje teatralne „triki,” granie symbolem i skojarzeniami THE BEST! JESTEŚ NAJLEPSZY!!! Od pierwszych chwil – twarzy oświetlonych niebieskim światłem, czerwone pulsujące światło na ekranie, ‚uwięzienie’ w telefonach, cienie postaci, wychodzenie z… i zamykanie się wewnątrz, cała seria /lawina!/ skojarzeń z tym związanych – EXTRA. BARDZO TO CENIĘ W TWOICH SPEKTAKLACH. Te ciągi skojarzeniowe sprawiają wielką przyjemność. Teraz się zastanawiam czy widzowie w większoścì podążają ścieżkami zaplanowanymi przez reżysera… i na ile jest to osobiste nawet w przypadku spektaklu realizowanego w tak krótkim czasie.
5. Światło – fantastyczne! Chociaż pewnie gdybyś miał większe zaplecze pewnie byś mocniej zaszalał… i teraz myślę, że chyba czuję niedosyt.
6. Technicznie – /może to złe określenie?/ pomysł na telefony – super, ale do tego troszkę nas już przyzwyczaiłeś.
7. O TYM POWINNAM NAPISAĆ NA POCZĄTKU, BO TO PIERWSZE WRAŻENIE JAKIE MIAŁAM. CHYLĘ CZOŁA PRZED TWOJĄ PASJĄ TWORZENIA Z MŁODYMI LUDŹMI. ZASIEWASZ W NICH NOWE. PEWNIE ODMIENIA ICH TO W CAŁOŚCI. I TO JEST TEŻ OGROMNYM WALOREM w mojej ocenie – ich autentyczność i zaangażowanie. To w ogóle wydaje się niesamowite, że w tak krótkim czasie powstaje TAKIE PRZEDSTAWIENIE!!!. Sama idea docierania do ludzi z tworzeniem sztuki w małym środowisku, możliwość dotknięcia, przeżycia sceny, budzenia emocji, TAK NA SERIO, ZE SCENY – jest świetna, nie do przecenienia. Bardzo Ci dziekuję za to co robisz i wysyłam wyrazy uznania.” (G.M.)
„Właśnie Pana spektakl utwierdził mnie w przekonaniu, że jest problem i jak tylko odkryłem w sieci ten artykuł o telefonach postanowiłem go udostępnić. Skomplikowana problematyka, ale jakże istotna dla każdego posiadacza telefonu. Pozdrawiam serdecznie i życzę kolejnych ciekawych inspiracji…” (J.P.)